Komentarze: 2
A teraz będzie dużo niezdrowego jedzenia. Potem dużo niezdrowego myślenia. Potem Wojaczek, z przypomnienia Martynki. I wtedy być może będę już wiedziala co.
A teraz będzie dużo niezdrowego jedzenia. Potem dużo niezdrowego myślenia. Potem Wojaczek, z przypomnienia Martynki. I wtedy być może będę już wiedziala co.
Niby dobrze. Dobrze. wszystko normalnie, rodzina w komplecie, żadnych realnych zmartwień. I przychodzi takie coś i taki moment, że już nie mogę siębie wytrzymać. Że już mi się nie chce ze sobą być.
Już nic. Zamknąć się, skulić, nie sluchać, nie myśleć, nie planować. NIE MARZYĆ nigdy więcej. I tak nic nie wyjdzie.
Niczego nie chcieć, nie oczekiwać.
Pomyśleć sobie o niczym, ot tak. Bez towarzyszącej ciągle porażki.
Już nawet nie czytam co mogabym zobaczyć. To co kiedyś sprawialo mi taką przyjemność, teraz wydaje się być kpiną ze mnie.
Czasami mam wrażenie, że los ciagle ze mnie kpi. I świszcze pzrze zęby: 'I tak się nie uda. Ci.'. A ja ciągle i naiwnie. Na przekór. Myślę sobie, że kiedyś w końcu musi być dokadnie tak jak chce. No!
Krok.
Do przodu.
Czasem tyle wystarczy. A tak często dokucza mi brak chęci, odwagi albo akceptacji. Za często. Za mocno.