Komentarze: 2
Mam ochotę pisać. Tylko nie mam gdzie. Ani do kogo. Ani nie ejstem dostatecznie szczera (wobec siebie nawet), żeby sobie na swobodne pisanie pozwolić. Może wydaje mi się, że kiedy będę wobec siebie szczera, to wtedy stanie się coś okropnego. Coś stanie sie nieuchronnym faktem. Nie bedzie tylko mglistym domysłem, czy błyskiem w oku. Bedzie czarne na białym. Ot tak. I już się nie wycofam. Powiem sobie: 'smutno mi'. I faktycznie zacznie mi być smutno. A tak, zawsze można sobie powiedzieć, że nie. A poza tym, czymże jest ten smutek w obliczu wieczności. Tak, to właściwie najlepiej by mi było się zabić. Od zaraz.
Śpie w łóżku rodziców. Izoluję się od reszty mieszkania. A potem nasłuchuję głosów. NIe hałasuje nikt, poza dwoma roztrzepanymi świniami. Ale w moje głowie pełno jest skrzypień, skradań, szelestów. I dlatego muszę spać przy włączonym telewizorze. Żeby tłumił. I z poduszką na głowie. Mam przy sobie parę książek i stertę gazet. Za dużo myślenia. Bezmyślne gapienie jest o wiele przyjemniejsze. [tutaj była pewna złośliwość, ale nawet anonimowa i nie dla oczu adresata jest "nie tak"] Próbowałam odebrać żelazko. Skąd się bierze ta niekompetencja? Czy odpowiedzialność to jakaś cecha wymierającą? Mam zadzwonić wyzej. Sama się dopominać. A ja tak tego nie znoszę. Już sobie wyobrażam tego cwaniaczka, który bedzie próbował mnie zagadać, przekrzyczeć, kiedy ja wcale nie krzyczę. Potem wszędzie, przy zmywaniu, czytaniu, oglądaniu myślę, co mogłam powiedzieć, zamiast siedzieć cicho. Cwaniaczki mają do czynienia z takimi jak ja codzień, a ja tylko raz na jakiś czas. Wiadomo jaki jest zawsze wynik tego słownego pojedynku. Zostaje tylko pewność, że przecież miałam rację. No i co z tego. Żelazka nie ma.
Czasami zastanawiam się, gdzie jest błąd. Jak to jest, że u innych jest normalnie, a u mnie zawsze anormalnie? Nie chciałabym się usilnie alienować, tworzyć z siebie bohatera romantycznego, ale ja nawet nie prowadzę normalnego zycia studenckiego. O co do cholery chodzi? Czemu innym przychodzi to bez trudu, a ja ciągle tak samo. Żałosne. Czemu jedni maja tabuny znajomych, przyjaciół, takich naprawdę, etc, a u mnie tak jakoś bez polotu żadnego. Szukam jakiegoś wyjścia z błędnego koła, ale nie widzę nawet światełka.
Uwaga, uwaga, właśnie przeszłam do etapu pt 'użalanie się nad sobą'. Btwao. Oklaski.