Komentarze: 2
Jakby mnie ktoś uderzył w brzuch. Albo w twarz.
Nie mam zwyczaju liczyć swoich 'dobrych uczynków', robię je z ogromną radością kiedy kogoś lubie. Po takich słowach zaczynam jednak myśleć, że mi za nie nie zapłacono. Nigdy nie chciałam tak myśleć, chciałam być bezinteresowna, ale nie potrafię. To przez to, że ciągle chce mi się płakać.
Nie wiem z jakiego powodu bardziej: dlatego, że zrobiło mi się bardzo przykro po tych słowach, czy nad swoją głupotą. Tyle razy sobie powtarzam: nie przywiązuj się do jednej osoby za bardzo, to nie ma sensu. Ludzi trzeba 'wypróbować', poznać dobrze, a dopiero potem... Tylko, że zdawało mi się, że rok to już wystarczająco dużo czasu, żeby cieszyć się 'na kogoś'. Widać za mało. A może w tym przypadku zawsze byłoby za mało?
Kiedyś rozmawialiśmy że między jego pokoleniem a moim sa ogromne różnice. Ze w moim ludzie łatwiej i bez namysłu używają wielkich słów i deklaracji. Nie zgadzałam się, ale myślę że i wielkie i te małe deklaracje są ważna. Czuje się oszukana jego słowami. Myślę sobie, że gdyby ktoś mnie lubił nie oglądałby teraz filmu, bo nie ma ochoty ze mną rozmawiać. I wiedziałby pewnie, że nie mogę powstrzymać tych przeklętych łez.
No ale nie wie.
Tylko, że to go wcale nie usprawiedliwia.
Ciekawe czyon tez myślał kiedyś dłużej niz pieć minut nade mną, kiedy mówiłam, że coś mnie martwi? Pytanie retoryczne, nie myślał. Ma problem z zapamiętywaniem najprostszych faktów, zdarzeń, zawsze trzeba było mu przypominać, zdarzało się że o jednej sprawie rozmawialiśmy dwa razy, bo on nie mógł sobie przypomniec , ze już o tym mówiliśmy.
Boże, jaka ja głupia jestem.
Tak. To przez to, że za bardzo się nim cieszyłam.