Bez tytułu
Komentarze: 1
Środek kwietnia, pada śnieg. Oglądałam ostatnio film o jakimś efekcie cieplarnianym. Wszyscy umarli. No prawie wszyscy, bo jakby wszyscy to by nie było filmu. A może i lepiej? Kiepski był i na dodatek sobie myślę przez niego, że koniec świata idzie. Ale daje złudzenie (śnieg naturalnie). Jest grudzień, do matury jeszcze tyle czasu, za chwilę wyjdę na sanki potem napije się wina, przeczytam jakąś książkę, może obejrzę film, mam mnóstwo czasu, życie płynie wolno, a ja się z tego śniegu cieszę. I dziwić się, że nie mam problemów, skoro mnie kurwa nie strzela z powodu śniegu w kwietniu. Dziwić to się można, że tak na siłę owych problemów szukam. Zostały dwa tygodnie do matury (no dobra, troszeczkę więcej), powinnam zająć się zadaniami, zagadnieniami, powinien mnie złapać paraliżujący stres. Mam chyba wystarczająco problemów. Po co szukam nowych?
Dodaj komentarz