Archiwum czerwiec 2003


cze 11 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Generalnie jest tak, że staram się przyzwyczaić do nowej sytuacji.

Bywa, że jest mi tak źle, że się skręcam w środku. A jedyna osoba, której bym to mogła powiedzieć, to właśnie ta, przez którą tak się czuję. A ja nie moge doprowadzić do takiej sytuacji, ze bliska mi będzie 'obca' osoba.

W ogóle chora sytuacja.

Kiedyś pisał: 'Takie proste, najechać na kogoś myszką, kliknąć dwa razy i napisać "Witaj". Niewykonalne'. Racja.

Ale ja sama dzisiaj zamknęłam się w pancerz. Za długo wczoraj płakałam. Myślę, że zrobiłam dobrze.

po_cichu : :
cze 09 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Jakby mnie ktoś uderzył w brzuch. Albo w twarz.

Nie mam zwyczaju liczyć swoich 'dobrych uczynków', robię je z ogromną radością kiedy kogoś lubie. Po takich słowach zaczynam jednak myśleć, że mi za nie nie zapłacono. Nigdy nie chciałam tak myśleć, chciałam być bezinteresowna, ale nie potrafię. To przez to, że ciągle chce mi się płakać.

Nie wiem z jakiego powodu bardziej: dlatego, że zrobiło mi się bardzo przykro po tych słowach, czy nad swoją głupotą. Tyle razy sobie powtarzam: nie przywiązuj się do jednej osoby za bardzo, to nie ma sensu. Ludzi trzeba 'wypróbować', poznać dobrze, a dopiero potem... Tylko, że zdawało mi się, że rok to już wystarczająco dużo czasu, żeby cieszyć się 'na kogoś'. Widać za mało. A może w tym przypadku zawsze byłoby za mało?

Kiedyś rozmawialiśmy że między jego pokoleniem a moim sa ogromne różnice. Ze w moim ludzie łatwiej i bez namysłu używają wielkich słów i deklaracji. Nie zgadzałam się, ale myślę że i wielkie i te małe deklaracje są ważna. Czuje się oszukana jego słowami. Myślę sobie, że gdyby ktoś mnie lubił nie oglądałby teraz filmu, bo nie ma ochoty ze mną rozmawiać. I wiedziałby pewnie, że nie mogę powstrzymać tych przeklętych łez.

No ale nie wie.

Tylko, że to go wcale nie usprawiedliwia.

Ciekawe czyon tez myślał kiedyś dłużej niz pieć minut nade mną, kiedy mówiłam, że coś mnie martwi? Pytanie retoryczne, nie myślał. Ma problem z zapamiętywaniem najprostszych faktów, zdarzeń, zawsze trzeba było mu przypominać, zdarzało się że o jednej sprawie rozmawialiśmy dwa razy, bo on nie mógł sobie przypomniec , ze już o tym mówiliśmy.

Boże, jaka ja głupia jestem.

Tak. To przez to, że za bardzo się nim cieszyłam.

po_cichu : :
cze 03 2003 Bez tytułu
Komentarze: 1

Mam znajomego. Z internetu. Zważywszy na to, że korzystam z niego często, a nawet nadmiernie często to nawet nie dziwi.

Czemu akurat o nim? Mam ich w końcu jeszcze paru...

Bo mi zaufał. Ot tak po prostu. Niewidząc mnie nigdy na oczy, nie znając prawie wcale. Ale to pewnie dlatego, że to takie łatwe. Powierzając mi siebie nie musi się niczego obawiać. ' A komu Ty to możesz tak naparwdę wypeplać A.?:)'.

Przysłał mi ostatnio bloga, którego pisał jakiś rok temu. To jest jeden ze smutniejszych jakie zdarzyło mi się czytać. Miałam usunąć z komputera. No tak. Niby usunęłam, ale zzipowany plik ciągle siedzi sobie jako załącznik na jakiejś poczcie. Po prostu muszę go mieć. Czasami go czytam. Jak mi smutno (chyba tylko po to, żeby mi było smutno jeszcze bardziej ;->). Historia stara jak świat, nieszczęśliwa miłość i takie tam bajery (nie ironizuje wbrew pozorom). A ja dobiero wtedy zobaczyłam go prawdziwego. Zakochałam się w nim platonicznie. Zakochałam się w jego postrzeganiu kobiet.

Najbardziej cieszą mnie chwile, kiedy dostaje wiadomość 'jesteś? muszę ci coś powiedzieć'. Bo dla mnie to zaufanie jest cholernie ważne, mimo że czasami ironizuje.

Nie jestem żadną matką miłosierdzia. On też jest mi potrzebny. Bo jakoś tak wyszło, że muszę o wszystkim opowiedzieć. Jemu się wydaje, że to on mi zabiera czas. Prawda jest taka, że tego czasu najwięcej poświęcami mi. Nie czuję sie jednak w obowiązku pisać mu o tym ;-).

po_cichu : :